Nie doprowadzimy do wzrostu udziału OZE w sektorze ciepłowniczym bez zaangażowania władz samorządowych
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekazało do konsultacji projekt Strategii dla ciepłownictwa do 2030 r. z perspektywą do 2040 r. Zakłada ona m.in. wzrost udziału OZE w całym sektorze do 28,4 proc. – Sama strategia nie wystarczy. Może wskazać kierunki, ale one są jasne od wielu lat. Jeśli nie nastąpi przełamanie mentalnościowe w zakresie zarządzania systemami ciepłowniczymi i klientów tych systemów, przełamanie samorządów, to nie ma szans na realizację tych celów – ocenia Jan Grześkowiak, były wieloletni prezes firm ciepłowniczych, innowator w zakresie energetyki rozproszonej.
Strategia, zdaniem autorów, ma wskazywać sposoby realizacji postanowień dokumentów zarówno krajowych, jak i unijnych – m.in. Polityki energetycznej Polski do 2040 r., Krajowego planu na rzecz energii i klimatu, pakietu Fit for 55 czy dyrektywy RED II. Resort przypomina również o jednoczesnej konieczności zapewnienia bezpieczeństwa technicznego i ekonomicznego dostaw ciepła dla odbiorców. A za te dostawy w głównej mierze odpowiada samorząd lokalny.
Przypomnijmy, że Komisja Europejska, w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, zakłada osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. Pomóc ma w tym zmniejszenie emisji netto o co najmniej 55 proc. (w porównaniu z 1990 r.) do 2030 r. Strategia idzie w tym samym kierunku i zakłada na 2030 r. m.in. 85-proc. udział efektywnych systemów ciepłowniczych, wzrost udziału OZE w całym sektorze do 28,4 proc., spadek emisji CO2 o co najmniej 34 proc. (w porównaniu z wartością z 2019 r.) czy też osiągnięcie 1,5 mln nowych gospodarstw domowych podłączonych do sieci ciepłowniczej.
W strategii podkreśla się, że osiągnięcie ambitnych celów będzie wymagało aktywnej roli i współpracy jednostek samorządu terytorialnego i przedsiębiorstw ciepłowniczych. Czy są na to gotowe? – Bez wzięcia się do pracy te cele są nierealne. Doświadczenia ostatnich 20 lat pokazały, że mimo iż było wiadomo, że idziemy w kierunku OZE, to ciepłownicy zrobili bardzo mało. Inwestycji, które wyprowadzą te systemy na 20–30 lat, jest niewiele – wskazuje Jan Grześkowiak. Krytycznie ocenia również zaangażowanie przedstawicieli władz samorządowych w tym zakresie. – Do tej pory mało interesowali się ciepłownictwem. Mieli święty spokój i nikt nie dopytywał o realizację strategii na następne lata. Który z burmistrzów, prezydentów dopytywał o to prezesów? Jak mieli wynik plus minus zero, to był święty spokój. Spółdzielnie mieszkaniowe również powinny się wreszcie obudzić. To one głównie kupują ciepło – podkreśla ekspert.
Obecnie w gminach trwa szkolenie doradców energetycznych. W ramach projektu „Ogólnopolski system wsparcia doradczego dla sektora publicznego, mieszkaniowego oraz przedsiębiorstw w zakresie efektywności energetycznej oraz OZE” przeszkolono ok. 1,6 tys. osób. To rozwiązanie tymczasowe. Strategia zakłada, że po 2025 r. przy każdej gminie powinno zostać utworzone samodzielne stanowisko eksperta ds. energetycznych – w tym celu zostanie znowelizowana ustawa o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 559 ze zm.).
Autorzy strategii przekonują, że trudno jednoznacznie wskazać ostateczne koszty transformacji polskiego ciepłownictwa. Wynika to m.in. z faktu, że sektor rozdrobniony jest na prawie 400 koncesjonowanych podmiotów. Sam koszt inwestycji w źródła ciepła w tej dekadzie ma jednak wynieść 43,9–72 mld zł. I to przy zachowaniu obecnych cen. Szacunki Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, uwzględniające koszty przesyłu i dystrybucji, wskazują na minimalny koszt ok. 54,9 mld, a maksymalny nawet na 102 mld zł. – Polacy w ciągu kilku lat zapłacą więcej za CO2, niż wyniósłby koszt inwestycji. Zapłacą i nic z tego nie będzie dla nich wynikać – zauważa Jan Grześkowiak. To wynik wzrostu cen uprawnień do emisji CO2. W 2017 r. za tonę płacono 5 euro, w 2022 r. stawka sięgnęła już 100 euro, a w 2050 r. może wynieść nawet 400 euro.