Szanse na wypełnienie celów porozumienia paryskiego maleją, a horyzont czasowy na powstrzymanie czarnego scenariusza jest coraz krótszy – alarmują eksperci ds. klimatu
Gdy południowa Europa zmaga się z największymi od lat pożarami, najważniejsze światowe gremium eksperckie zajmujące się klimatem podsumowało ustalenia nauki. Wnioski uderzają nie tylko w węgiel, lecz także w gaz.
Badacze w coraz większym stopniu są w stanie połączyć występowanie ekstremów pogodowych, takich jak ostatnie fale gorąca, z powodowanymi przez człowieka emisjami gazów cieplarnianych. Przyjęty przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (IPCC) dokument będzie jednym z głównych punktów odniesienia podczas listopadowych rozmów na szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow. Według sekretarza generalnego ONZ to czerwony alarm dla ludzkości.
Obraz wyłaniający się z ustaleń naukowców jest bardziej szczegółowy i bardziej pesymistyczny niż kiedykolwiek. Mocniej niż kiedykolwiek rozstrzygnięto też w nim kwestię wpływu człowieka na klimat i opisano jej skalę. Szanse na realizację celów zapisanych w porozumieniu klimatycznym z Paryża maleją, a czasu na odwrócenie trendu jest niewiele. Kluczowe decyzje powinny zapaść w najbliższych latach: powinno do nich należeć szybkie odejście od paliw kopalnych. Utrzymanie obecnego kursu grozi z kolei niemal dwukrotnym przekroczeniem oczekiwanego limitu 1,5 st. C ocieplenia względem okresu przedprzemysłowego i nadejściem najcieplejszej ery w historii ludzkości – uważają eksperci.
Badacze stwierdzają zarazem, że do priorytetów decydentów politycznych, obok redukcji CO2 powinna dołączyć walka z wyciekami metanu. Ten kierunek regulacji może odegrać zasadniczą rolę w politykach energetyczno-klimatycznych najbliższych lat, stanowiąc kolejne uderzenie w rentowność paliw kopalnych. Tym razem cios nie ominie gazu ziemnego, do tej pory traktowanego jako mniejsze zło procesu transformacji energetycznej.
Opracowany przez setki autorów i tysiące recenzentów raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) stanowi najpełniejszy i najbardziej aktualny wyraz obecnego konsensusu w tej dziedzinie. Ustalenia mają też znaczenie polityczne. Opracowania IPCC stanowiły merytoryczną podstawę każdego z dotychczasowych porozumień klimatycznych, ze szczególnym uwzględnieniem umowy z Paryża. W ślad za przedstawioną wczoraj pierwszą częścią raportu, która skupia się na wynikach najnowszych badań naukowych, w ciągu roku ogłoszone mają zostać kolejne, dotyczące najważniejszych wyzwań dla polityki klimatycznej: tego, jak złagodzić nadchodzące zmiany i jak przygotować się do ich skutków.
Sześć lat po porozumieniu paryskim obraz wyłaniający się z ustaleń naukowców jest bardziej szczegółowy i bardziej pesymistyczny niż kiedykolwiek. W ostatnich latach badacze byli w stanie nie tylko jednoznacznie potwierdzić tezę o wpływie człowieka na zmianę klimatu, ale również coraz precyzyjniej modelować atrybucję, czyli związki pomiędzy emisjami ze światowych gospodarek a konkretnymi ekstremami pogodowymi i zjawiskami klimatycznymi. Ta dziedzina nauki zyskuje na znaczeniu, ponieważ staje się podstawą dla pozwów klimatycznych.
– To ważny kierunek badań, otwierający potencjalnie drogę do przypisywania odpowiedzialności za straty związane ze zjawiskami meteorologicznymi emitującym gazy cieplarniane państwom lub przedsiębiorstwom – podkreśla dr Aleksandra Kardaś z portalu Nauka o klimacie.
Z raportu IPCC wynika, że szanse na utrzymanie ocieplenia w granicach 1,5 st. C powyżej poziomów sprzed rewolucji przemysłowej – uznawanego przez klimatologów za próg, powyżej którego konsekwencje zmian dla ludzkości staną się znacznie bardziej dotkliwe – są znikome. Eksperci uważają, że z wysokim prawdopodobieństwem do przekroczenia go dojdzie już w najbliższych 20 latach. Według IPCC utrzymanie obecnego kursu oznaczać będzie najprawdopodobniej pogrzebanie także progu 2 st. C. W perspektywie końca stulecia ocieplenie wyniosłoby w takim scenariuszu ok. 2,7 st. C Oznaczałoby to nie tylko klęskę celów paryskich, ale także najwyższe średnie temperatury notowane na ziemi od 3 mln lat. Czasu, żeby powstrzymać negatywne zmiany, jest coraz mniej. Realizacja ambitnych polityk nie daje co prawda pewności utrzymania się pod progiem 1,5 st., ale są szanse na pozostanie na ścieżce wytyczonej w Paryżu – między 1,5 a 2 st. C. Ponadto, jak podkreślają eksperci, każdy oszczędzony ułamek stopnia ma znaczenie.
Naukowcy sygnalizują, że zahamowanie ocieplenia nie będzie możliwe bez drastycznych redukcji emisji gazów cieplarnianych. Scenariusz, który daje największe szanse na utrzymanie ocieplenia w granicach zbliżonych do 1,5 st. C, zakłada ograniczenie emisji o połowę w perspektywie 2030 r. Według sekretarza generalnego ONZ Antonia Guterresa szczególną odpowiedzialność powinny wziąć na siebie najbogatsze państwa, zrzeszone w OECD, które powinny całkowicie wygasić węgiel do końca dekady. Reszta świata miałaby dostać na to dodatkowe 10 lat. Guterres postuluje też, by już od przyszłego roku cały świat zaprzestał budowy nowych elektrowni węglowych, a także nie inwestował w poszukiwania i wydobycie surowców kopalnych. Kluczowym adresatem tych apeli są Chiny, które zaplanowały na najbliższe lata rozbudowę węglowej floty. Dotychczasowe subsydia dla paliw kopalnych powinny – zdaniem szefa ONZ – zostać przekierowane na rozwój OZE, których potencjał do końca dekady powinien wzrosnąć czterokrotnie. Guterres apelował też o uzgodnienie przez rządy wspólnej minimalnej ceny emisji CO2 dla całego świata. To zadanie dla konferencji klimatycznej w Glasgow, która odbędzie się w listopadzie.
Raport IPCC akcentuje również rolę, jaką dla zmiany klimatu odgrywa drugi po CO2 najważniejszy gaz cieplarniany. Metan co prawda krócej utrzymuje się w atmosferze, ale w tym czasie silniej przyczynia się do ocieplenia, pochodzi m.in. z wydobycia i przesyłu paliw kopalnych oraz z produkcji rolnej. Przyczynił się od początku wieku do ocieplenia szacowanego na ok. 0,5 st. C. Zarazem jego specyfika – w ocenie ekspertów – powoduje, że ograniczenie emisji w największym stopniu przekładać się będzie na szybki efekt klimatyczny. W Europie przyczynić się do tego ma opracowywana przez KE strategia metanowa. Efektem regulacji może być konieczność precyzyjniejszego mierzenia i raportowania emisji metanu, a docelowo także narzucenie firmom norm bądź obciążenie emisji opłatami. Oznaczałoby to kolejny cios w rentowność polskich kopalń węgla, które są jednym ze źródeł wycieków metanu, ale także w gaz ziemny.
– Podejrzewam, że nowe regulacje mogą sprawić, że ceny gazu wzrosną, podważając jego pozycję konkurencyjną w stosunku do innych technologii w energetyce. Już dziś niestabilność cen tego paliwa powoduje rosnącą niepewność, czy warto inwestować w infrastrukturę gazową – uważa Małgorzata Kasprzak, analityczka brytyjskiego think tanku Ember. Jak dodaje, stawia to w nie najlepszym świetle strategię energetyczną Polski, która postawiła na rozwój mocy gazowych.
Neutralność nie wystarczy by zatrzymać ocieplenie
Opinie
Nie możemy już opierać się na paliwach kopalnych
Marcin Kowalczyk kierownik zespołu klimatycznego w WWF
Zmiany klimatu są nieuniknione i nie oszczędzą żadnego regionu świata. Ostatnia dekada była najcieplejszą w historii pomiarów, a kolejna zapewne pobije ten niechlubny rekord. Jeżeli dojdzie do zmiany kierunku prądu zatokowego – który ogrzewa obecnie całą Europę Zachodnią i nadaje jej dosyć łagodny klimat – również Polski nie ominą skrajnie ekstremalne zjawiska pogodowe. Od fal upałów, przez pożary lasów, aż po gwałtowne burze i wahania temperatur. Zresztą to już widać. Nasz kraj jest mniej więcej na granicy prądu zatokowego i tego bardziej skrajnego, który determinuje klimat np. w Rosji. Ocieplenie klimatu nie ogranicza się tylko do wzrostu średniej temperatury na Ziemi. Pociąga za sobą wiele konsekwencji, którym ludzkość musi stawić czoła. Z perspektywy makro wymaga to pewnej odwagi politycznej – przyznania się, że nie jesteśmy w stanie dłużej czerpać energii z paliw kopalnych. Jest też kwestia mikro odnosząca się do naszych codziennych zachowań.
Wciąż działamy zbyt wolno
prof. Jacek Piskozub klimatolog z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie
Realizacja postanowień paryskich w świetle raportu Międzyrządowego Zespółu ds. Zmian Klimatu (IPCC) wygląda co najmniej marnie. Zobowiązaliśmy się do ograniczenia globalnego ocieplenia, ale zmiany wciąż wprowadzamy zbyt powolnie. Praktycznie w żadnym z rozważanych scenariuszy raportu nie unikniemy, przynajmniej częściowego, przekroczenia 1,5 stopnia Celsjusza. Oznacza to, że w perspektywie 2 tys. lat możemy się spodziewać chociażby wzrostu poziomu wody w oceanach nawet o kilka metrów.
Nie udawajmy, że ludzkość o zmianach klimatu dowiedziała się w 2015 r. przy okazji porozumień paryskich. Kolejne raporty IPCC doprecyzowują tylko i uzmysławiają nam, z jak poważnym problemem mamy do czynienia. Długo trzymano głowę w piasku i mówiono, że nic się nie da zrobić. Teraz udaje się, że nie da się nic zrobić odpowiednio szybko. Skutki fiaska wykonania zobowiązań niestety już są widoczne. ©℗