
Coraz liczniejsze przykłady dowodzą, że rower miejski staje się ważnym elementem sieci transportu publicznego. Na ile powinna to być alternatywa, a na ile uzupełnienie pozostałej oferty transportowej?
To jedno z pytań, które wybrzmiało podczas debaty „Transport miejski przyszłości – zielony, nowoczesny i dostępny dla wszystkich?” na Europejskim Kongresie Samorządów w Mikołajkach.
Aby transport publiczny dobrze działał, trzeba zadbać o wszystkie komponenty mające na niego wpływ: infrastrukturę ogólnodostępną, infrastrukturę transportu zbiorowego, organizację ruchu i w końcu organizację samych przewozów. Ale niezwykle istotna jest także wiedza – podkreślał dr inż. Marek Bauer, prorektor ds. studenckich na Politechnice Krakowskiej.

– Przede wszystkim trzeba wiedzieć, co chcemy zrobić. A żeby wiedzieć, to musimy poznać. Korzystając z dużych baz danych, powinniśmy zbierać jak najwięcej informacji na temat istniejącego transportu zbiorowego i indywidualnego. To nam da podstawy do tego, żeby planować pewne rozwiązania w przyszłości – wskazał naukowiec.
Potencjał dwóch kół
O tym, że transport miejski przyszłości to nie tylko ten publiczny zbiorowy, ale też inne formy mobilności, przekonany jest Piotr Kalisz, pełnomocnik ministra infrastruktury ds. rozwoju ruchu rowerowego.
– Przykłady z Europy pokazują, że transport rowerowy może stanowić 25-40 proc. transportu w miastach. Jest to najtańszy środek, budowa bezpiecznej infrastruktury nie wymaga olbrzymich nakładów w porównaniu z budową autostrady, a do tego pogoda w Polsce sprzyja jeżdżeniu na rowerze. W województwie śląskim, w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii system rowerów miejskich jest czynny przez cały rok; szkoda, że w Warszawie tak nie jest. Zimy są teraz łagodne, więc dziwię się, że rowery na kilka miesięcy znikają z ulic – zauważył Piotr Kalisz.
Jak jednak zastrzegł, rower to rozwiązanie nie dla każdego.
– Młodzi, studenci, zdrowi, single, ci, którzy nie dowożą dzieci do przedszkola, i ci, którzy mają dobrą drogę rowerową w okolicy – to ludzie, którzy naprawdę mogą jeździć na rowerze – wyliczał.
Dlaczego więc rowery miejskie nie są dostępne w każdym polskim mieście? Według Jakuba Gizy, dyrektora ds. rozwoju zrównoważonej mobilności miejskiej w Nextbike Polska wynika to z przyjętego przez samorządy modelu organizowania transportu, a w konsekwencji - z hierarchii wydatków.
– Rower miejski staje się piątym, szóstym, a czasem nawet dziesiątym przedsięwzięciem transportowym w kolejce. Tymczasem jest on doskonałym uzupełnieniem transportu publicznego, z którego można skorzystać, gdy nie chcemy czekać na autobus, gdy są godziny szczytu i zakorkowane ulice lub po prostu gdy pogoda jest akurat lepsza i mamy chwilę, żeby skorzystać z roweru – wskazywał. – Rower miejski to świetny rodzaj inwestycji w transport, bo komunikację rowerową można zorganizować dużo szybciej i dużo taniej niż linię autobusową czy tramwajową. Zwłaszcza w tych mniejszych miejscowościach, gdzie mieszkańcy mają do pokonania dystanse rzędu 2-3 kilometrów, rower może okazać się zupełnie wystarczający – dodał.
Jak zauważył Giza, polskie samorządy stoją obecnie przed ogromną szansą na pozyskanie znaczących środków unijnych na rozwój mobilności rowerowej. W perspektywie finansowej na lata 2026–2032 Polska może otrzymać kilkanaście miliardów euro z Funduszu Społeczno-Klimatycznego. Środki te będą mogły wesprzeć zarówno transformację energetyczną polskich miast, jak i rozwój niskoemisyjnego transportu m.in. na obszarach wykluczonych transportowo.Jak ważny aspektem jest wspieranie lokalnego transportu pokazuje przykład gmin ościennych Wrocławia, które wykorzystały system rowerów miejskich, by skomunikować się z przystankami w obrębie miasta.
Wzorcowym wdrożeniem może pochwalić się również przywoływana Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, gdzie rower miejski stanowi kolejny element systemu transportu publicznego obok kolei, autobusów, tramwajów i trolejbusów, a każdy posiadacz biletu okresowego dostaje w cenie 60 minut jazdy publicznym jednośladem.
Pełna flota Metroroweru, zarządzana przez Nextbike, wróciła na ulice Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii 1 marca. Po okresie zimowym, kiedy na ulicach metropolii pozostawało 3,5 tys. rowerów, do dyspozycji mieszkańców jest obecnie ponownie ponad 7 tys. jednośladów. Jak informował Nextbike, zimowa odsłona systemu cieszyła się dużym zainteresowaniem, w ciągu tych kilku miesięcy odnotowano niemal 80 tysięcy wypożyczeń.
Nadmiar samochodów na ulicach
Do sezonowości wykorzystania roweru i warunków pogodowych nawiązał Witold Woźny, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu. Podkreślił, że samochody czy transport zbiorowy nie są możliwe do zastąpienia, również z uwagi na dłuższe czasem pokonywane dystanse przez podróżujących.
Marek Bauer podkreślał, że te systemy powinny się uzupełniać, a celem nadrzędnym jest zmniejszenie ruchu samochodów.
– Mamy w miastach problem z nadmiernym ruchem samochodowym i z tym powinniśmy walczyć. Z tortu ze sposobem podróżowania powinniśmy wydzielić ruch samochodowy i zastanowić się, jak go ograniczyć, natomiast jak będzie ustawiona pozostała część. czy będzie więcej rowerów, czy ruchu pieszego, to już jest kwestia strategii. Systemy, które chcemy wprowadzać, powinny rywalizować z samochodem, a nie ze sobą wzajemnie – przekonywał. – Zgodnie z hierarchią poruszania się na piechotę dojdziemy wszędzie, na rowerze dojedziemy prawie wszędzie, samochodem w jeszcze mniej miejsc, a transportem miejskim – tylko tam gdzie jest infrastruktura. Czasami więc ten rower będzie pełnił funkcję wiodącą na obszarach, gdzie tego nie załatwimy inaczej. Ale w polskich warunkach rower nie powinien przeszkadzać transportowi zbiorowemu – podsumował.
Podobnie sprawę widzi Piotr Korytkowski, prezydent Konina.
– Transportem zbiorowym dojedziemy blisko celu, część trasy pokonamy rowerem, a na koniec dojdziemy pieszo – tak to powinno być zorganizowane. Oczywiście miłośnicy jednośladów całą trasę mogą pokonać rowerem – podsumowywał.
TB