Część europejskich państw, w tym Polska, chce odebrać zagranicznym koncernom możliwość skarżenia niekorzystnych dla nich zmian wynikających z polityki energetyczno-klimatycznej.
W Unii narasta sprzeciw wobec Traktatu Karty Energetycznej (ECT). Zdaniem krytyków ta mało znana umowa zagraża europejskiej zielonej transformacji, dając poszkodowanym przez zmiany firmom oręż prawny do ubiegania się o odszkodowania przez międzynarodowy arbitraż.
To właśnie ten mechanizm jest najbardziej zapalnym punktem ECT, którego sygnatariuszami jest ponad 50 krajów – w tym 26 państw UE i Wielka Brytania. Przez podobną barierę rozbijały się w przeszłości m.in. negocjacje nad transatlantycką umową TTIP.
Przepisy ECT były już podstawą pozwów. Na przykład niemieckie koncerny RWE i Uniper zaskarżyły w oparciu o traktat holenderski plan odejścia od węgla zakładający wygaszenie należących do nich elektrowni. Spółki domagają się od rządu w Hadze łącznie ponad 2 mld euro. Odszkodowanie udało się wywalczyć szwedzkiej spółce Vattenfall, której za niemiecką decyzję o wygaszeniu należących do niej elektrowni jądrowych zasądzono ok. 1,4 mld euro.
Jak wskazują rozmówcy DGP, mechanizm był też wykorzystany przez Rosję, choć sama wypowiedziała ona traktat w 2018 r. Rok później unijna dyrektywa gazowa, która ograniczyła możliwości wykorzystywania Nord Stream 2 przez Gazprom, została zaskarżona na podstawie traktatu przez zarejestrowanego w Szwajcarii operatora gazociągu.
Według ekspertów nie da się wykluczyć kolejnych prób wykorzystywania tego narzędzia do zaskarżenia działań unijnych państw związanych z derusyfikacją.
– Widzieliśmy, że rosyjskie firmy chętnie odwołują się do tego typu narzędzi, a w kontekście obecnego konfliktu niewątpliwie można spodziewać się nowych skarg – ocenia Mathilde Dupré z paryskiego Instytutu Verblena.
A jak podkreśla, co najmniej równie znaczące co same pozwy może być samo ryzyko ich pojawienia się. Zdaniem naszej rozmówczyni to jeden z czynników powstrzymujących Berlin od decyzji o całkowitym anulowaniu NS2 (zamiast niego zdecydowano się tylko na zawieszenie procesu certyfikacji gazociągu poprzez wycofanie pozytywnej opinii rządu w tej sprawie). Jeszcze w 2021 r. o ryzyku, że ewentualne zatrzymanie projektu zostanie skierowane do arbitrażu, mówiła ówczesna minister środowiska Niemiec Svenja Schulze.
Rozmowy o reformie ECT toczą się od lat. Bruksela stara się w imieniu UE przekonać partnerów m.in. do wyłączenia spod ochrony traktatu nowych inwestycji w paliwa kopalne oraz skrócenia o połowę okresu ochronnego dla istniejących inwestycji tego typu – z obowiązujących 20 do 10 lat. Komisja chce też wprowadzenia do traktatu zapisów o ochronie praw pracowniczych. Reforma wymagałaby jednak jednomyślności, a opór wobec zmian stawiają m.in. Japonia i Azerbejdżan.
KE w dalszym ciągu liczy na to, że uda jej się doprowadzić do „modernizacji” umowy, a nawet – jak mówił wczoraj wiceszef KE Valdis Dombrovskis – że porozumienie w tej sprawie zostanie zawarte jeszcze w tym tygodniu. – Negocjacje zmierzają do końca. Jeśli strony ECT przyjmą ich rezultat, dojdzie do znaczącej modernizacji traktatu, która pozwoli na jego uzgodnienie z zobowiązaniami klimatycznymi UE i jej planami wygaszenia paliw kopalnych – przekonywał komisarz. Jak dodał, proponowane zmiany wyeliminują również możliwość stosowania przepisów traktatu w przypadku sporów wewnątrzunijnych, które stanowiły dotąd większość skarg. – Wierzymy, że przyjęcie tych zmian będzie znacząco lepszym rezultatem niż jednostronne wypowiedzenie traktatu, zwłaszcza że w takim wypadku ochrona wobec istniejących inwestycji będzie obowiązywać jeszcze 20 lat – argumentował Dombrovskis.
Bruksela przyznaje jednak, że w kluczowych punktach z negocjacyjnej agendy, w tym w sprawie wyłączenia inwestycji kopalnych spod ochrony ECT, jednomyślności wciąż nie ma. Udało się jednak osiągnąć wyraźne postępy, a sporne kwestie zostały znacząco zawężone – informuje nas rzeczniczka prasowa Komisji.
Optymizmu KE nie podziela wiele państw członkowskich, w tym Polska, która – według portalu Euractiv – wraz z Hiszpanią, Niemcami i Holandią wezwała KE do przedstawienia ścieżki prawnej pozwalającej na „skoordynowane wypowiedzenie” umowy. Jak podkreśla Mathilde Dupré, Unia pozostaje w swoich postulatach osamotniona, a ryzyko finansowe dla państw rośnie wraz z przyspieszaniem transformacji. – Wyjście z ECT teraz zamknie przynajmniej listę inwestycji znajdujących się pod jej ochroną – tłumaczy. Na traktat jako jedną z głównych przeszkód dla energetycznych przemian w UE wskazano m.in. w kwietniowym raporcie ONZ-owskiego Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC), najbardziej prestiżowego ciała zajmującego się tą problematyką.
Kilka lat temu umowę wypowiedziały jednostronnie Włochy. Teraz na podobną ścieżkę mogą wejść inni. Pierwsza w kolejce może być Hiszpania, która we wtorek otwarcie wezwała do wypowiedzenia traktatu. – Teraz, gdy przyspieszenie zielonej transformacji stało się sprawą pilniejszą niż kiedykolwiek, przyszedł czas na wszczęcie przez Unię i jej kraje członkowskie skoordynowanego wyjścia z ECT – powiedziała wicepremier Teresa Ribera.