Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Problemy energetyczne w Europie. Podatek od nadmiernych zysków nie wywołał entuzjazmu

Michał Zabłocki
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Oszczędzanie energii ceny prądu prąd energia
Podatek od nadmiernych zysków nie powinien odstraszać firm od inwestowania, zachętą inwestycyjną mogłaby być np. możliwość jego obniżenia.
shutterstock

Kryzys energetyczny wywołany przez rosyjską agresję na Ukrainę wyjątkowo mocno uderzył w Europę, w tym w kraje Grupy Wyszehradzkiej. Jednym z rozwiązań problemu rosnących cen energii miał być zaproponowany przez Komisję Europejską podatek od nadmiernych zysków. Czy rządy Czech, Polski, Słowacji i Węgier wykorzystały tę szansę?

Spółki energetyczne po pandemii i wybuchu wojny w Ukrainie zarobiły krocie. Najwięcej zyskały te, które importowały tanie surowce z Rosji, a potem odsprzedawały je dalej po zachodnich cenach, napędzając spiralę podwyżek. Zahamować ją miał podatek od nadmiernych zysków.

Nadrzędnym celem tego podatku jest bowiem uspokojenie cen oraz zachęta do obniżenia rachunków za energię elektryczną dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Ale w regionie mógłby też wspierać transformację energetyczną, energetykę obywatelską oraz inwestycje w produkcję prądu ze słońca i wiatru, co w dłuższej perspektywie pomogłoby jeszcze bardziej obniżyć koszty energii oraz wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne.

Rozumienie podatku jest jednak różne, zależnie od stolicy. Formę najbardziej zbliżoną do propozycji Komisji Europejskiej (a więc ograniczenia przychodów za prąd do 180 euro za 1 MWh oraz 33-proc. podatku od zysków spółek energetycznych) zastosowała Praga i rozważa Bratysława. Budapeszt natomiast wybrał rozwiązanie wykraczające daleko dalej niż podatek od nadmiernych zysków, bowiem obłożył nową daniną nie tylko spółki sektora energii, ale również inne branże, w tym te wyjątkowo mocno poszkodowane w czasie pandemii: sieci handlowe i linie lotnicze.

Polska formalnie zrezygnowała z podatku od nadmiernych zysków i zgodnie z propozycją Ministerstwa Klimatu i Środowiska wprowadziła maksymalny pułap dla cen energii na poziomie 699 zł za 1 MWh dla gospodarstw domowych i 785 zł za 1 MWh dla przedsiębiorstw.

Niestety wprowadzenie podatku od zysków nie wywołało w Grupie Wyszehradzkiej debaty na temat transformacji energetycznej

Jedną z kluczowych kwestii podnoszonych w regionie podczas debaty nad podatkiem była obawa, iż zniechęci biznes, a szczególnie sektor energetyczny, do inwestycji w zielone technologie. Ten argument jednak przestaje mieć znaczenie, gdy zestawi się ceny energii pochodzącej z paliw kopalnych, szczególnie przy skaczących cenach gazu ziemnego, z cenami energii pochodzącymi ze źródeł odnawialnych. Efekt klimatyczny i środowiskowy będzie nieoczekiwanym bonusem.

Co więc należało zrobić w kwestii samego podatku? Rządy powinny oddzielić podatek od nadmiernych zysków od innych form opodatkowania, aby można było zarówno śledzić wpływy, jak i uniknąć sporów prawnych czy konstytucyjnych. Podstawą opodatkowania od nadmiernych zysków w 2023 r. powinien być rok 2022; podatek nie może też działać wstecz i powinien być środkiem tymczasowym. Podatek od nadmiernych zysków powinien być też specjalnie oznaczony w budżecie, aby pozyskane z niego środki mogły służyć stabilizacji cen energii i finansować transformację energetyczną, a nie inne wydatki. Wreszcie podatek od nadmiernych zysków nie powinien odstraszać firm od inwestowania, zachętą inwestycyjną mogłaby być np. możliwość jego obniżenia.

Niestety w Grupie Wyszehradzkiej wprowadzenie podatku od nadzwyczajnych zysków nie wywołało niezbędnej debaty na temat koniecznej transformacji energetycznej, która jeszcze bardziej mogłaby obniżyć koszty energii i złagodzić zależność krajów regionu od surowców nieodnawialnych, zwłaszcza od paliw kopalnych importowanych z Rosji i innych państw niedemokratycznych.

Nie mówi się też o podatku w kontekście bezpieczeństwa energetycznego, gdzie pomógłby sfinansować energię ze źródeł odnawialnych – tanią, łatwą do pozyskania i kwalifikującą się do finansowania ze źródeł UE. Zamiast tego wszystkie kraje Grupy Wyszehradzkiej inwestują w drogie technologie jądrowe, które dodatkowe, choć potrzebne już dziś moce, przyniosą najwcześniej za kilka lat. Słowacja, Czechy i Węgry mają już działające elektrownie jądrowe, Polska planuje budowę co najmniej dwóch.

Obecny miks energetyczny Polski, który opiera się głównie na elektrowniach opalanych węglem kamiennym i brunatnym, podlega dodatkowym wahaniom cen ze względu na koszty uprawnień do emisji CO2. A inne już wdrożone rozwiązania, jak rozbudowa infrastruktury gazowej (gazociągi Baltic Pipe pomiędzy Norwegią, Danią i Polską, Stork II między Czechami a Polską, interkonektory transgraniczne) – zamiast wzmacniać niezależność energetyczną Grupy Wyszehradzkiej – grożą, że region na dalsze lata utknie w przestarzałych technologiach kopalnych. ©℗

Tekst powstał na podstawie opracowania think tanku Visegrad Insight „Is the Windfall Tax the Best Tool For the V4 Countries?”.