Niektórym z największych graczy rynku finansowego może zaszkodzić stosunkowo niewielka część ich portfeli: dług rynków wschodzących.
Podczas gdy wiele z najbiedniejszych krajów świata zmaga się z kryzysem gospodarczym spowodowanym przez Covid-19 i ograniczonym dostępem do szczepionek, niektórzy z największych zarządzających aktywami i ich klienci nadal osiągają wysokie zyski z obligacji rynków wschodzących. To właśnie między innymi te zyski stoją za tym, że krajom rozwijającym się tak trudno jest osiągnąć szybkie postępy w ograniczaniu emisji – pisze redakcja Bloomberg.
Klimatyczna pułapka inwestycyjna
Nowe badanie naukowców z University College London wykazało, że Afryka i inne regiony rozwijające się ponoszą znacznie wyższe koszty finansowania zielonej energii w porównaniu z paliwami kopalnymi. Tworzy to „klimatyczną pułapkę inwestycyjną”: kraje, które muszą zapłacić wyższą cenę za „ekologizację” swoich gospodarek, mogą zrezygnować z takich inwestycji, nawet jeśli to właśnie one najbardziej ucierpią w wyniku ocieplenia planety.
Jednak, jak zauważa główna autorka badania Nadia Ameli, niewiele ze stosowanych obecnie środków zrównoważonego finansowania, nawet w tak postępowych miejscach jak Unia Europejska, zajmuje się tym, jak zapewnić kapitał biednym krajom. Przekonuje ona, że potrzebne są radykalne zmiany, aby zniwelować tę różnicę.
Kraje rozwijające się wydają więcej na spłatę obligacji niż na edukację
Pandemia sprawiła, że problem stał się bardziej naglący, ponieważ wysokie koszty pożyczek dla krajów rozwijających się zbiegają się z gwałtownym spadkiem dochodów państwa. W zeszłym roku 62 kraje wydały więcej na obsługę długu niż na opiekę zdrowotną, a co najmniej 36 krajów wydało więcej na spłatę obligacji niż na edukację – wynika z danych Eurodad, sieci organizacji społeczeństwa obywatelskiego, która opowiada się za reformami finansowymi.
Jak podkreśla Bloomberg, ironią jest to, że świat inwestycji pęka w szwach od produktów i usług ESG i zorientowanych na klimat. Jest tak dużo finansów goniących za „zielonymi” aktywami, że wiele funduszy ESG jest wypełnionych akcjami technologicznymi, a nie spółkami dedykowanymi transformacji energetycznej lub adaptacji do klimatu.
Problem planety z pewnością wymaga odpowiedniego portfela, ale kraje rozwijające się są uważane przez zachodnich inwestorów za ryzykowny zakład. Dlatego też aktywa „rynków wschodzących” stanowią zazwyczaj bardzo mały wycinek świata inwestycyjnego. Fakt, że kraje rozwijające się zostaną najbardziej dotknięte przez globalne ocieplenie, może oznaczać, że inwestorzy będą je najbardziej „karać”.
Zielona rewolucja przemysłowa
Tymczasem bogatsze kraje cierpiące z powodu tej samej pandemii były w stanie zapewnić nadzwyczajną pomoc, a nawet bodźce dla swoich gospodarek, emitując obligacje o niskim lub nawet ujemnym oprocentowaniu. Stany Zjednoczone, Japonia i inne kraje mogłyby sfinansować zaawansowaną technologicznie, zieloną rewolucję przemysłową po bardzo niskich stopach procentowych, gdyby tylko znalazły polityczną wolę, by to zrobić – twierdzi Bloomberg. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przedstawił w zeszłym roku scenariusz mówiący o tym, jak korzystna byłaby taka ścieżka dla miejsc pracy i wzrostu do 2100 roku.
Bogate kraje nadal nie dostarczyły 100 miliardów dolarów na finansowanie działań klimatycznych dla krajów rozwijających się, co obiecały zrobić do 2020 roku. To może zaważyć na bojkocie globalnych rozmów klimatycznych, które odbędą się w listopadzie w szkockim Glasgow.
Zawetowane reformy systemowe
Wezwania do reform systemowych w globalnej architekturze finansowej (takich jak globalny mechanizm restrukturyzacji zadłużenia, klauzule warunkowe, przejrzystość długu państwowego oraz poprawa analiz MFW i Banku Światowego) sięgają lat, jeśli nie dziesięcioleci wstecz. Większość z nich została zawetowana przez kilka rządów państw G-7 lub z trudem przebijała się przez politykę zarządu i biurokrację instytucji z Bretton Woods.
Wszystkie instytucje takie jak fundusz BlackRock, banki inwestycyjne Citigroup, Deutsche Bank i JPMorgan, a także MFW i Bank Światowy, głośno popierają cele Porozumienia Paryskiego, podobnie jak kluczowe rządy, takie jak USA, Wielka Brytania i Niemcy. Muszą teraz skierować ten entuzjazm do miejsc, które najbardziej go potrzebują.