Coraz więcej państw wprowadza zieloną transformację, a jednocześnie wiele z nich przeznacza miliardy dolarów na subsydiowanie paliw kopalnych. Opóźnia to odchodzenie od węglowodorów i zaburza mechanizmy konkurencji rynkowej, choć często jest potrzebne ze względów społecznych.
Ze studium Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że wartość subsydiów związanych z wydobyciem i spalaniem węgla, gazu oraz ropy na świecie wyniosła w 2020 r. 5,9 bln dolarów. W kontekście celów klimatycznych ustanowionych przez UE i wiele innych krajów można to porównać z dolewaniem benzyny do ognia. Z jednej strony coraz więcej wydaje się na walkę z globalnym ociepleniem, a z drugiej zachęca do dalszego zatruwania środowiska. Podana suma to prawie 7 proc. wartości globalnego PKB.
Subsydia są powszechne i trudno wskazać kraj, który ich nie stosuje. W wymienionej kwocie 14 proc. stanowią dopłaty bezpośrednie i zwolnienia podatkowe, ale jej największa część (42 proc.) wynika z nieobciążania producentów kosztami zanieczyszczenia środowiska oraz wydatkami na służbę zdrowia i usuwanie skutków zmian klimatycznych (tzw. externalities). Gdyby cena paliw kopalnych odzwierciedlała wszystkie koszty emisji CO2, ich globalne zużycie spadłoby aż o jedną trzecią, co znacznie obniżyłoby tempo ocieplania się klimatu, a liczba zgonów zmniejszyłaby się o niemal milion osób rocznie. MFW wylicza, że ceny paliw kopalnych kształtują się na poziomie najwyżej 50 proc. rzeczywistej wartości, a w przypadku węgla w skrajnych przypadkach zaledwie 1 proc.
Gdyby cena paliw kopalnych odzwierciedlała wszystkie koszty emisji CO2, ich globalne zużycie spadłoby aż o jedną trzecią.
Na znacznie szerszy zakres szkodliwych dla środowiska subsydiów w różnych sektorach światowej gospodarki zwraca uwagę analiza organizacji The B Team. Poza dopłatami i zwolnieniami podatkowymi subsydiowanie polega także na: udzielaniu preferencyjnych kredytów rządowych, ograniczaniu odpowiedzialności za szkody środowiskowe, zawyżaniu limitów emisji zanieczyszczeń i zaniżaniu kosztów dóbr publicznych. Wartość tak rozumianych subsydiów przekracza 1,8 bln dolarów rocznie, czyli 2 proc. światowego PKB.
Ta źle rozumiana pomoc publiczna dotyczy przede wszystkim sektora paliwowego (640 mld dolarów), rolnictwa (550 mld dolarów) i gospodarki leśnej (155 mld dolarów), a także gospodarki wodnej, budownictwa i transportu. Za dwie trzecie wartości subsydiów odpowiada pięć krajów – Chiny, USA, Rosja, Indie i Japonia. Z kolei z najwyższym poziomem subsydiów per capita mamy do czynienia w państwach Zatoki Perskiej, m.in. w Arabii Saudyjskiej, Kuwejcie, Iranie (ok. 800 dolarów na osobę), krajach Afryki Północnej (Libia, Algieria) oraz w Wenezueli i Australii. Najniższe są dopłaty w większości państw afrykańskich.
Powody subsydiowania
Utrzymywanie subsydiów w wielu krajach wynika ze względów społecznych i politycznych. W Indiach i Indonezji zapewniają tani gaz, ogrzewanie i niskie koszty transportu dla kilkuset milionów najuboższych mieszkańców; w Indonezji istotnie przyczyniły się do powszechnej elektryfikacji w ciągu ostatnich 20 lat. W państwach rozwiniętych w większym stopniu wynikają z nieprzejrzystych praktyk rynkowych i działalności różnych grup interesów – wskazuje analiza Światowego Forum Ekonomicznego.
W ten sposób hamowane są inwestycje w odnawialne źródła energii, które w porównaniu z subsydiowanymi paliwami kopalnymi stają się droższe. Paradoks polega więc na tym, że na świecie dwa razy więcej wydaje się na dopłaty do paliw kopalnych (450 mld dolarów) niż na rozwój odnawialnych źródeł energii (170 mld dolarów) – wskazuje Allianz Research.
Niewielu krajom udało się istotnie zmniejszyć subsydiowanie producentów paliw kopalnych, którzy są bezpośrednimi beneficjentami zaniżania cen surowców energetycznych. Co prawda, poziom subsydiów w niektórych państwach, m.in. w USA, jest stosunkowo niski, ale głównie dlatego, że ich ceny nie uwzględniają kosztów środowiskowych wynikających z wydobycia i wykorzystania surowców energetycznych. Ponadto próby podnoszenia cen paliw kończą się niepokojami społecznymi, np. w 2018 r. we Francji (protest żółtych kamizelek) czy rok później w Ekwadorze. Jednak w państwach słabo rozwiniętych, m.in. w Maroku, na Filipinach czy w Ghanie, subsydia dla producentów paliw kopalnych zastąpiono bezpośrednimi transferami dla słabszych ekonomicznie warstw ludności. Z kolei w Egipcie ich redukcję i wdrożenie odpowiednich taryf na energię elektryczną wsparł w latach 2014–2019 Bank Światowy.
Prognozy Allianz Research wskazują, że globalna wartość subsydiów może spaść o ponad połowę do 2030 r., choć trzeba zaznaczyć, że zostały sporządzone jeszcze przed wojną w Ukrainie i skokowym wzrostem cen nośników energii. Ma to wynikać przynajmniej z kilku grup czynników:
- Rośnie społeczne poparcie dla energii odnawialnej i jej wykorzystanie, a to wiąże się z szybkim spadkiem jej cen. Z analizy Światowego Forum Ekonomicznego wynika, że podwojenie wartości wyprodukowanej energii odnawialnej powoduje spadek kosztów o jedną trzecią. Sprawia to, że energia odnawialna staje się tańsza niż pochodząca z węgla i ropy.
- Coraz więcej krajów rezygnuje z wydobycia węgla, co oznacza zaniechanie jego subsydiowania. Na przykład Niemcy i Hiszpania ostatnie kopalnie węgla kamiennego zamknęły pod koniec 2018 r. Jego udział w produkcji elektryczności w krajach OECD spadł na rzecz gazu i energii odnawialnej – z 34 proc. w 2010 r. do średnio 19,2 proc. w 2020 r.
- W coraz większym stopniu kosztami emisji są obciążani producenci energii z paliw kopalnych. Będą mogli zachować subsydia pod warunkiem przeprowadzenia transformacji energetycznej zgodnie z celami ustalonymi podczas paryskiej konferencji klimatycznej w 2015 r. Jednym z nich jest ograniczenie wzrostu temperatury na świecie do 1,5°C.
- Ogranicza się subsydia utrzymywane ze względów społecznych, gdyż ich głównymi beneficjentami są najwięksi emitenci gazów cieplarnianych (GHG) i bardziej zamożni konsumenci. Zużywają oni więcej energii, a przez to w znacznie większym stopniu korzystają z dopłat otrzymywanych przez emitentów GHG. Subsydia powinny zostać zastąpione bardziej bezpośrednimi instrumentami wsparcia mniej zamożnych grup społecznych, co zmniejszy wydatki budżetowe, a rynek energii uczyni bardziej transparentnym. Do tego niezbędne jest poznanie i ujawnienie wszelkich form subsydiowania paliw kopalnych.
Znaczne ograniczenie szkodliwych środowiskowo i ekonomicznie subsydiów umożliwiłoby przeznaczenie środków na wsparcie lokalnych społeczności, programy i innowacje ekologiczne, powstrzymanie degradacji środowiska naturalnego i spadku bioróżnorodności. Byłyby też ważnym sygnałem dla inwestorów i producentów w kwestii finansowania odnawialnych źródeł energii.
Nikłe skutki działań instytucjonalnych
Od wielu lat różne gremia międzynarodowe i organizacje zobowiązują się do obniżenia poziomu subsydiowania paliw kopalnych. Niestety te deklaracje odnoszą niewielki skutek, m.in. dlatego, że w świetle prawa międzynarodowego nie są wiążące. Już w 2010 r. na szczycie ONZ w sprawie zrównoważonego rozwoju 190 państw zobowiązało się, że do 2020 r. wycofają lub ograniczą subsydia szkodliwe dla bioróżnorodności (tzw. Aichi Targets). Dotrzymano niewielu z tych zobowiązań. W 2009 r. kraje należące do grupy G20, odpowiadające za niemal 80 proc. światowej emisji, uzgodniły wyeliminowanie „nieefektywnych” subsydiów, a siedem lat później grupa G7 ustaliła, że cel ten zostanie zrealizowany w 2025 r. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby mógł zostać osiągnięty.
Z kolei na konferencji ONZ w sprawie bioróżnorodności (COP15) w październiku zeszłego roku dwieście krajów przyjęło tzw. deklarację z Kunming. Wśród jej założeń znalazło się zaprzestanie dotowania inwestycji szkodliwych dla bioróżnorodności oraz zapewnienie krajom rozwijającym się narzędzi finansowych, by mogły sprostać wymaganiom deklaracji. Kolejny szczyt w tej sprawie ma się odbyć na przełomie kwietnia i maja. Inicjatywy proklimatyczne wspierające eliminację subsydiów są też podejmowane przez duże światowe firmy. Ponad 600 z nich jest zrzeszonych w We Mean Business Coalition. Wśród nich są m.in. Unilever, Ikea, Volvo, Siemens i Aviva, które apelują do przywódców G20 o rezygnację z subsydiowania paliw kopalnych do 2025 r.
Państwa Unii Europejskiej przeznaczają 112 mld euro rocznie na subsydia wspierające wydobycie i konsumpcję paliw kopalnych – wynika z raportu Otwiera się w nowym okniethink tanku ODI. Głównym beneficjentem jest sektor transportu otrzymujący średnio 44 proc. tej kwoty, a w dalszej kolejności przemysł, który dostaje odpowiednio ponad 13 proc.
Ograniczenie tych subsydiów jest jednym z celów Zielonego Ładu UE, co jednak przyczyni się do wzrostu cen ogrzewania budynków i kosztów transportu samochodowego opartego na tradycyjnych paliwach. Komisja Europejska zapowiadała na ten rok wdrożenie prawa, które ma skłonić państwa członkowskie do raportowania postępów w ograniczaniu dopłat lub zwolnień podatkowych. Takim propozycjom niechętnych jest kilka krajów, w tym Francja i Hiszpania. Komisja proponuje też ustanowienie funduszu dysponującego kapitałem 30 mld euro na wsparcie gospodarstw domowych szczególnie wrażliwych na wzrost cen energii. Temu z kolei sprzeciwiają się państwa nordyckie, które są najbardziej zaawansowane w ograniczaniu subsydiów i obniżaniu emisji gazów cieplarnianych, oraz Niderlandy.
Obecny, najwyższy w historii poziom cen nośników energii może się stać dodatkowym argumentem za tym, aby ograniczenie ich subsydiowania odłożyć na później, tym bardziej że wymaga to jednomyślności państw członkowskich. Coraz częściej wskazuje się jednak na konieczność ucieczki do przodu – szybszej rezygnacji z paliw kopalnych i towarzyszących im subsydiów.
Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów