Tegoroczne rekordowe wpływy trudno będzie przebić, chociaż ceny uprawnień mogą dalej rosnąć.
- W 2021 r. pozostały do przeprowadzenia jeszcze tylko dwie aukcje uprawnień, a bez nich przychody sięgają 23,7 mld zł. Łączne tegoroczne przychody powinny zatem osiągnąć ok. 25 mld zł - wylicza Marcin Kowalczyk, szef zespołu klimatycznego w WWF Polska. Taka kwota znacznie przerosła początkowe oczekiwania rządzących - w pierwotnej wersji budżetu zakładano, że będzie to 10,4 mld zł. Ten poziom przekroczony został już w połowie roku.
Na finiszu roku wpływy ze sprzedaży ETS znacznie przyspieszyły. Powodem są nie tylko rosnące ceny uprawnień, ale też słaby złoty - rozliczenia są bowiem przeprowadzane w euro. To sprawia, że dla polskich producentów ceny efektywnie wzrastają jeszcze szybciej niż w przypadku całego rynku. - Tylko w ciągu ostatniego miesiąca tę samą liczbę uprawnień sprzedano za kwotę o ponad 30 proc. wyższą - tłumaczy Marcin Kowalczyk.
Środki uzyskane z zakupu uprawnień do emisji CO2 przez przemysł energochłonny i producentów energii powinny być z jednej strony motywacją dla biznesu do przechodzenia na niskoemisyjne źródła energii, z drugiej narzędziem, jakie otrzymuje państwo do realizowania projektów związanych z zieloną transformacją. W większości pieniądze trafiają jednak do budżetu i nie są „oznakowane” - trudno zatem dokładnie stwierdzić, jakie projekty dotychczas z nich sfinansowano.
Część z nich (w ubiegłym roku było to ok. 1,8 mld zł) trafi w formie rekompensat do najbardziej energochłonnych przedsiębiorstw. „W praktyce środki z aukcyjnej sprzedaży uprawnień do emisji trafiają do budżetu (poza wyjątkami od 2019 r.) i nie są bezpośrednio przeznaczane na konkretne inwestycje służące spełnianiu celów środowiskowych, niemniej jednak na cele klimatyczne przeznaczana jest corocznie ze środków krajowych co najmniej równowartość 50 proc. wpływów z aukcji, co jest raportowane do Komisji Europejskiej, zgodnie z wymaganiami dyrektywy” - wskazuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska w przesłanej DGP odpowiedzi. Cele środowiskowe, jakie wymienia resort, to m.in. rozwój OZE i termomodernizacji czy działania na rzecz zalesiania, wychwytywania dwutlenku węgla czy popularyzacja publicznych środków transportu.
Raporty przedkładane przez Polskę na temat wydatkowania pieniędzy z ETS nie były dotychczas kwestionowane. Są jednak wątpliwości, czy wszystkie realizowane projekty to faktycznie działania „nadprogramowe”, które nie miałyby miejsca, gdyby nie środki z aukcji. - Trudno mieć zastrzeżenia do realizacji projektów poprawiających efektywność energetyczną, jednak można mieć wątpliwości np. co do obniżki VAT na transport publiczny dzięki systemowi ETS. Pokusa do tego, by wykorzystywać te pieniądze do celów politycznych, jest ogromna - mówi ekspert WWF.
To jednak może okazać się bronią obosieczną, bo brak inwestycji prowadzących do mniejszej emisji jeszcze bardziej będzie windował ceny w przyszłości, przekładając się na wyższe koszty funkcjonowania przemysłu.
W 2022 r. Polska będzie dysponowała mniejszą pulą uprawnień na sprzedaż. Tegoroczna była rekordowo duża m.in. dlatego, że obejmowała część emisji z lat 2013-2020. Przyszłoroczny budżet państwa zakłada, iż wpływy z ETS wyniosą ok. 5,7 mld zł. Faktyczne będą jednak wyższe, m.in. ze względu na fakt nieuwzględnienia w tej kwocie chociażby przychodów Funduszu Rekompensat Pośrednich Kosztów Emisji, który otrzyma ok. 1 mld zł z aukcji uprawnień do emisji.
Trudno przewidzieć, jak ukształtują się ceny ETS w kolejnych 12 miesiącach. Wpływ na to może mieć zarówno sytuacja makroekonomiczna poszczególnych państw UE, ceny surowców, jak i rozwój pandemii. - Ceny uprawnień już zbliżają się do 80 euro za tonę, co oznacza wzrost o ponad 150 proc. od początku roku. To pokazuje, jak trudno jest prognozować ich wysokość - tłumaczy Marcin Kowalczyk.
W długiej perspektywie Komisja Europejska chce jeszcze zacieśniać politykę klimatyczną. Forsowany przez Brukselę pakiet Fit for 55 zakłada systematyczne zmniejszanie liczby przyznawanych krajom uprawnień. Handel emisjami ma objąć dodatkowe sektory - transport oraz budownictwo. - W tym przypadku system byłby jednak odrębny i działałby inaczej - obejmowałby źródła energii takie jak benzyna, gaz czy węgiel. Przewidziane są przy tym działania osłonowe adresowane do konsumentów. Społeczny Fundusz Klimatyczny ma wspierać najuboższe kraje UE, a Polska ma być jego największym beneficjentem. Pakiet czekają jednak jeszcze ustalenia między państwami członkowskimi, więc kształt propozycji może się zasadniczo zmienić - mówi Marcin Kowalczyk. ©℗