W ciągu 10 lat będziemy musieli w Polsce odstawić 15 GW z bloków energetycznych węglowych. Energia jądrowa może pomóc, ale nie rozwiąże problemu – powiedział w czwartek dr hab. Andrzej Kulczycki podczas debaty "Kryzys energetyczny a ekologia".
W czasie gali konkursu "Wspólna zielona przyszłość" na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbył się panel dyskusyjny "Kryzys energetyczny a ekologia". Jego uczestnicy zastanawiali się, na ile energetyka jądrowa w Polsce jest bezpiecznym rozwiązaniem kryzysu energetycznego i czy OZE jest alternatywą dla energetyki jądrowej.
Prof. dr inż. Krzysztof Biernat podkreślił, że energetyka jądrowa ze znanych dotychczas technologii jest najmniej szkodliwa dla środowiska. Zastrzegł, że "nie ma, nie było i nie będzie technologii przyjaznej środowisku".
Powiedział, że biorąc pod uwagę ilość energii, która jest zawarta w materiałach energetycznych nośnika energii, to dane pokazują, że: 1 kg węgla jest w stanie tak się przetworzyć, żebyśmy uzyskali ok. 3 kWh energii użytecznej; 1 kg drewna – to jest 1 kWh energii; 1 kg frakcji wodorowych – to ok. 4 kWh; 1 kg uranu rozczepianego – 50 tys. kWh energii użytecznej".
Zwrócił uwagę, że "ilość wypadków śmiertelnych z tytułu użytkowania różnych nośników energii to na przełomie 10 lat w energetyce poza jądrowej było ok. 9800 wypadków śmiertelnych, a w energetyce jądrowej zero". Przyjmuje się, że wypadkowość w energetyce jądrowej to ok. 1 do 10 tysięcy" – dodał profesor.
Podkreślił, że najważniejsze, żeby było jak najmniej odpadów promieniotwórczych. Dodał, że "nie każdy uran nadaje się do przetworzenia go w reaktorach"
Zwrócił uwagę, że toru jest sześć razy więcej niż uranu i ma on znacznie więcej zalet. "Dziwi mnie, że do tej pory nie zdecydowano się na powszechne jego wykorzystanie jako paliwa w reaktorach jądrowych" – powiedział prof. dr inż. Biernat.
Zwrócił uwagę, że reaktory torowe w procesie przemiany nie wytwarzają materiałów rozszczepialnych, czyli odpadowych, które mogą być wykorzystane w technice wojskowej, czyli nie otrzymamy z niego plutonu, który może zostać wykorzystany do stworzenia bomby.
Powiedział, że obecnie reaktory torowe powstają w Chinach, Indiach, Japonii i w Korei Południowej. Wyjaśnił, że "pracują one w cyklu zamkniętym, czyli praktycznie nie mamy groźnych odpadów po przetwórstwie całego cyklu promieniotwórczego". "Pracują pod normalnym ciśnieniem. Możemy w nich wymienić paliwo bez zatrzymania reaktora, a z punktu widzenia technologicznego – proces zatrzymania i ponownego uruchomienia jest złożony, a nawet groźny" – wskazał prof. Biernat.
Zwrócił uwagę, że gdyby materiał został skradziony, to wykazuje on bardzo silne promieniowanie gamma, które zabiją złodzieja i zniszczą cały układ sterujący ewentualną bombą, którą można z tego materiału stworzyć".
Wskazał także na konieczność poprawy sieci energetycznej. "Nawet gdybyśmy mieli doskonałe źródła energii, to nasze sieci mają sprawność rzędu 40 proc." – powiedział prof. Biernat.
W ocenie dr hab. Andrzeja Kulczyckiego energia jądrowa nie jest remedium na problem energetyczny w Polsce.
"Jeżeli za 15 lat powstanie pierwsza energia jądrowa w Polsce o mocy 3 gigawatów (GW), a druga za następne kilka lat, to za 20 lat będziemy mieli 6 GW energii jądrowej. Ta sytuacja jedynie tylko nieco poprawi nasz bilans energetyczny" – powiedział dr Kulczycki.
Wyjaśnił, że "elektrownie jądrowe mają zastąpić wyeksploatowane bloki węglowe i to – jak zauważył – nie wszystkie".
"W ciągu najbliższych 10 lat będziemy musieli odstawić 15 GW z bloków energetycznych węglowych. To pokazuje, że powstanie zapotrzebowanie na energię elektryczną" – wskazał dr Kulczycki.
Prof. dr hab. inż. Maciej Nowicki powiedział, że według prognoz do 2050 r. trzeba będzie się oprzeć na dwóch bezemisyjnych źródłach energii – na energetyce z wiatru i na energetyce słonecznej.
"Doświadczenie krajów, które rozwijają energetykę wiatrową pokazuje, że zatrzymywanie mas powietrza przez wiatraki powoduje zaburzenia klimatu, ponieważ zatrzymywane są np. masy powietrza, które niosą wilgoć". "Badania pokazują, że wiatraki powodują drgania, które przenoszą się do gruntu, czego konsekwencją jest wyjałowienie gleby" – dodał prof. Nowicki.
Zastrzegł, że coraz większy popytu na tego rodzaju źródła energii jest niebezpieczny dla środowiska.
Zwrócił uwagę, że "grozi nam od roku 2030-2035 gwałtowny wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną".
"UE zdecydowała, że po 2035 r. będzie zakaz sprzedaży silników spalinowych, czyli praktycznie wszystkie nowe samochody będą musiały być wyposażone w napędy elektryczne, więc musimy dostarczyć energię elektryczną równoważną co do wartości temu, co obecnie produkują rafinerie ropy naftowej w postaci benzyn czy olejów napędowych" – zauważył.
Zastrzegł, że "bez względu na to, czy będzie to elektrownia jądrowa, czy do kilku tysięcy farm wiatrowych, to trzeba ją przesłać, a w Polsce mamy przestarzałą i niewydolną sieć energetyczną".
Prezes Zarządu Fortum Power and Heat Polska Piotr Górnik powiedział, trzeba nauczyć się wykorzystywać energię, która dociera do ziemi ze Słońca. Zwrócił uwagę, że "w ciągu dwóch godzin na ziemię dociera tyle energii ze Słońca, ile zużywamy w ciągu całego roku jako glob". "W jakiejś perspektywie czasu będzie ona zasobem nieograniczonym" – cenił.
"Jeżeli myślimy o komfortowym życiu na ziemi, to musimy ograniczać emisję dwutlenku węgla, ograniczając spalanie węgla" – stwierdził. Powiedział, że "sprawność wytwarzania energii w konwencjonalnej elektrowni sięga w najlepszym wypadku ponad 40 proc., więc więcej niż połowę emitujemy, ale nie wykorzystujemy".
"Co roku ok. 50 tys. ludzi w Polsce umiera w wyniku złej jakości powietrza" – dodał.
W jego ocenie, jedynym kierunkiem powinny być odnawialne źródła energii.
Autor: Magdalena Gronek