Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Zielona transformacja na ostrzu noża. Zakończy się spór o przyszłość silników spalinowych?

Mateusz Roszak Marceli Sommer
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Emmanuel Macron opowiada się za znalezieniem dodatkowych pieniędzy na zielony przemysł, postulując zaciągnięcie wspólnych pożyczek i stworzenie na ich podstawie kolejnego instrumentu na kształt pandemicznego Funduszu Odbudowy
Emmanuel Macron opowiada się za znalezieniem dodatkowych pieniędzy na zielony przemysł, postulując zaciągnięcie wspólnych pożyczek i stworzenie na ich podstawie kolejnego instrumentu na kształt pandemicznego Funduszu Odbudowy
fot. Christophe Petit Tesson/EPA/PAP
EPA/PAP

Rozmowy unijnych liderów mogą zakończyć spór o przyszłość silnika spalinowego. Paryż i Berlin będą też liczyć szable w sporze o finansowanie inwestycji w zielony przemysł.

Przyszłość europejskiej motoryzacji i zielona transformacja przemysłu to tematy, które zdominują najprawdopodobniej rozpoczynający się dziś dwudniowy szczyt w Brukseli.

W centrum uwagi obserwatorów jest rosnące napięcie we francusko-niemieckim tandemie. Chodzi m.in. o kwestię zablokowanego przez Berlin zakazu rejestracji aut z napędem spalinowym po 2035 r. – mimo że formalnie państwa porozumiały się w tej sprawie już w zeszłym roku. Dołączając do przeciwnych tej regulacji stolic (m.in. Warszawy, Rzymu i Sofii), rząd Olafa Scholza domaga się wyłączeń dla czegoś, co propagandowo określa się mianem elektropaliw, np. produkowanego z wykorzystaniem energii odnawialnej syntetycznego etanolu. Przepisy, za którymi w Berlinie lobbuje zwłaszcza liberalna FDP, z punktu widzenia przemysłu motoryzacyjnego miałyby oznaczać szansę na wydłużenie życia technologii silnika spalinowego.

Państwa członkowskie, zgadzając się na zakaz, wezwały Komisję Europejską do przygotowania odrębnej regulacji, która określi przyszłość takich paliw po 2035 r., ale oczekiwania te nie były dla Brukseli wiążące, a wiceszef KE Frans Timmermans otwarcie sygnalizował później, że wysoka energochłonność procesu produkcji tego typu paliw sprawia, że powinny one być wykorzystywane tylko w szczególnych przypadkach, przede wszystkim w lotnictwie. A Francja, która podczas swojej prezydencji odegrała kluczową rolę w negocjacjach w tej sprawie, domagała się utrzymania uzgodnionego wcześniej kształtu przepisów. Krytycy niemieckiego stanowiska podnoszą, że auta napędzane e-paliwami, choć neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla, będą generować zanieczyszczenia powietrza – m.in. tlenkami azotu – a istniejące moce produkcyjne paliw syntetycznych nie dają realnych perspektyw na szerokie zastosowanie w transporcie drogowym.

Tuż przed spotkaniem szefów państw i rządów unijnej „27” kolejną próbę rozwiązania sporu podjęła KE. Przygotowana przez nią propozycja kompromisu zakłada stworzenie (w odrębnym akcie prawnym) nowej kategorii pojazdów napędzanych silnikami spalinowymi, ale działających tylko na bazie paliw neutralnych klimatycznie. Tego typu auta miałyby zostać dopuszczone do sprzedaży także po 2035 r. W zamian Berlin miałby się zgodzić na przyjęcie uzgodnionych już regulacji dotyczących zakazu spalinówek, bez wstrzymywania decyzji do czasu ogłoszenia przez Brukselę konkretnego projektu legislacyjnego o tzw. e-paliwach.

Według agencji Reutera strona niemiecka szuka konstruktywnej odpowiedzi na ten pomysł i wspólnie z Komisją dążą do osiągnięcia porozumienia na rozpoczynającym się szczycie. Ale jednocześnie warunki postawione przez unijnych urzędników są dla Niemców problematyczne – oznaczałyby bowiem dla producentów konieczność wypracowania rozwiązań, które gwarantowałyby, że tego typu auta nie będą działać po zatankowaniu tradycyjnego paliwa na bazie ropy naftowej. De facto, według nich, zamiast dopuścić dalsze wykorzystywanie istniejącej technologii, takie regulacje wymagałyby stworzenia nowej generacji silników spalinowych.

Liderzy „27” podejmą też rozmowy o przedstawionych w ubiegłym tygodniu projektach przepisów dotyczących surowców krytycznych, zeroemisyjnego przemysłu oraz zliberalizowanych zasad pomocy publicznej. Najważniejszym problemem, który pozostaje nierozwiązany, jest finansowanie tych planów. Francja opowiada się za znalezieniem dodatkowych środków na zielony przemysł, postulując zaciągnięcie wspólnych pożyczek i stworzenie na ich podstawie kolejnego instrumentu na kształt pandemicznego Funduszu Odbudowy. Z kolei rząd Olafa Scholza i popierająca go grupa unijnych „skąpców” twierdzą, że pieniądze są, tylko należy pozwolić je wydawać państwom w możliwie elastyczny sposób. Stan unijnej kasy miała zweryfikować KE w ramach zaplanowanego na połowę roku przeglądu budżetu. W obliczu rosnących napięć między Berlinem a Paryżem oraz odczuwanych na europejskich rynkach konsekwencji subsydiów dla bezemisyjnego przemysłu wprowadzonych przez USA Bruksela postanowiła jednak nie czekać i przygotowała projekty przepisów w zaledwie kilka tygodni.

Trzeci, potencjalnie najważniejszy z finansowego punktu widzenia, projekt, dotyczący Europejskiego Funduszu Suwerenności – nowego źródła finansowania, zapowiedzianego przez Ursulę von der Leyen jeszcze w ubiegłorocznym orędziu w Parlamencie Europejskim – ma zostać przedstawiony latem. Jego konstrukcja, skala i zasady finansowania pozostają jednak niejasne. Unijny komisarz ds. przemysłu, Francuz Thierry Breton, który początkowo zaliczał się do zwolenników mechanizmu opartego na wspólnym długu, przyznał dwa tygodnie temu, że – ze względu na polityczny układ sił w UE – Bruksela odchodzi od tej koncepcji i skłania się ku sfinansowaniu funduszu z istniejących środków wieloletniego budżetu.

Nawet jeśli unijne państwa szybko porozumieją się co do funduszu, to realnie pierwsze pieniądze z niego będą mogły popłynąć dopiero pod koniec roku. Czyli prawie rok po uruchomieniu pierwszych środków z amerykańskiego pakietu antyinflacyjnego, nie wspominając o działaniach Chin, które subsydiują swój przemysł od wielu lat. ©℗