Polska wymaga osobnego traktowania. Komisja Europejska, zamiast rzucać kłody pod nogi, powinna pomagać w realizacji słusznej strategii, jaką jest ochrona klimatu – mówi Paweł Strączyński, wiceprezes zarządu Banku Pekao S.A., i zapowiada dalsze zaangażowanie banku w budowę nowoczesnej energetyki w Polsce.
Jak z perspektywy bankowca ocenia pan pakiet Fit for 55, przyspieszający transformację energetyczną i realizację polityki klimatycznej UE?
„Transformacja” oznacza proces rozłożony w czasie. W przypadku pakietu Fit for 55, zaproponowanego przez Komisję Europejską i szeroko dyskutowanego, trudno mówić o transformacji. To już jest rewolucja. Inwestycje energetyczne realizuje się w ciągu kilku lat. Pakiet Fit for 55 zakłada, że zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych o 55 proc. wobec 1990 r., czyli zostało nam niespełna 9 lat. Eksperci naszego banku w głośnym już raporcie wyliczyli, że dodatkowy koszt takiego rozwiązania sięgnie około biliona złotych. Nadplanowy – wobec obowiązującego Fit for 40, gdzie wydatki dla Polski szacowane są na 1,5 bln zł. Są to kwoty astronomiczne.
Skąd wziąć dodatkowe pieniądze na Fit for 55?
Jeśli pakiet zostałby przyjęty, to wszystkie środki, jakimi dysponuje polski sektor bankowy, powinny być skierowane na związane z tym inwestycje, co jest oczywiście niemożliwe i niezgodne z polityką równoważenia ryzyka czy branżowymi limitami koncentracji.
Unia Europejska zaproponowała bezzwrotne dotacje i zwrotne pożyczki na realizację celów polityki klimatycznej, jednak to nie wystarczy. Pieniądze będą więc pochodzić z kieszeni konsumentów, bo wdrożenie pakietu przyniesie wzrost cen energii. Największy wpływ na to będą miały drożejące uprawnienia do emisji CO2.
Komisja Europejska wskazuje, że źródłem finansowania transformacji energetycznej mają być właśnie środki z uprawnień. Pomysł był interesujący, ale nie można było oczekiwać niczego innego, niż włączenia się do gry różnych funduszy, niebiorących udziału w transformacji energetycznej. Inwestorzy dostrzegli działania Komisji i zinterpretowali je prawidłowo, że oto jest instrument, na którym nie można stracić. Jeszcze 4 –5 lat temu uprawnienie kosztowało 7–8 euro, dzisiaj ponad 80, co oznacza dziesięciokrotny wzrost. Prognozy oparte na Fit for 55 pokazują, że ceny przebiją najpierw 100 euro, potem nawet 170. Niestety bardzo wiele środków, które miały być przeznaczone na transformację energetyczną, wypłynęło z systemu jako zyski funduszy inwestycyjnych i innych instytucji.
Nie wyobrażam sobie, że polscy konsumenci będą w stanie finansować tę rewolucję z własnej kieszeni, płacąc za megawatogodzinę 1200 zł, czyli tyle, ile Niemcy czy Duńczycy. Polityka energetyczna Polski jest realizowana i spełnia wszystkie ambicje klimatyczne UE. Tym, czego nam brakuje, jest czas. W dłuższym okresie możemy sfinansować transformację energetyczną. Jeżeli mamy wyłożyć w ciągu 10 lat 2,5 bln zł, nie ma takiej możliwości.
Co z bezpieczeństwem energetycznym?
Polska jest wskazywana jako najczarniejszy kraj, ze względu na węgiel. Ja zadaję pytanie: a na co mieliśmy stawiać, budując swoje bezpieczeństwo i niezależność energetyczną? Nikt nie zadaje takich samych pytań Rosji, Ukrainie czy Niemcom. Szybkie odejście od węgla jest po pierwsze niewykonalne, po drugie stanowi ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Jedyną dzisiaj alternatywą dla węgla jest gaz. Mamy dostawców ze Stanów Zjednoczonych, Norwegii itd., ale wciąż pojawiają się nowe stare pomysły dotyczące gazu rosyjskiego. Spotkałem się ostatnio z ciekawym stwierdzeniem, że dzisiaj Rosja zamieniła oddziały Armii Czerwonej na ropę i gaz. Jeżeli zrezygnujemy z własnych źródeł energii na rzecz importowanych, to bezpieczeństwo energetyczne, i w ogóle bezpieczeństwo państwa, będzie poważnie zagrożone.
Nikt nie kwestionuje faktu, że od paliw kopalnych, w tym węgla, należy odejść. Natomiast musimy mieć dość czasu, aby zbudować nowe źródła. Te odnawialne mają zasadniczą zaletę: nie potrzebują importowanego paliwa. Ropa i gaz oznaczają uzależnienie. Nie możemy sobie pozwolić na gwałtowne wyłączanie bloków węglowych. To powinno być ściśle skorelowane z budową nowych źródeł wytwórczych, i to nie tylko przejściowych, jak określa gazowe Komisja Europejska.
Przyspieszenie transformacji zwiększy popyt na usługi budowy odnawialnych źródeł energii, nisko- i zeroemisyjnych. Zadziała podstawowe prawo popytu i podaży, inwestycje będą coraz bardziej kosztowne i to odbije się na ich rentowności, co dotyka banków. To są klasyczne konstrukcje project finance, które bazują na przyszłych przepływach pieniężnych.
Co oznacza transformacja energetyczna dla banków?
Jest wiele różnych aspektów, w tym ESG [środowisko, społeczna odpowiedzialność, ład korporacyjny – red.]. W 2021 r. w naszej nowej polityce ESG określiliśmy cele i ambicje do 2024 r., zaangażowanie w tego typu projekty na kwotę co najmniej 30 mld zł, z tego 8 mld zł bezpośrednio, 22 mld zł to emisje zielonych obligacji i innych instrumentów. Chcemy też obniżyć udział w naszym portfelu do 1 proc. aktywów opisywanych przez Komisję Europejską jako „czarne”, niewpisujące się w taksonomię, określającą, które źródła są nisko- i zeroemisyjne.
Bank Pekao S.A. chce aktywnie włączyć się w budowę nowoczesnej energetyki. Jesteśmy pierwszym bankiem, jeśli chodzi o finansowanie energetyki i takim chcemy pozostać. Nie ze względów ideologicznych. Uważamy, że projekty budowy źródeł odnawialnych są opłacalne, przyniosą wysokie stopy zwrotu. Akcjonariusze oczekują od nas rozwoju i dywidend. Jednocześnie ich myślenie się zmienia. Nie chcą osiągać już dochodów z projektów, co do których mają wątpliwości. Zmieniają się również zachowania konsumentów, świadomość ekologiczna rośnie. Myślę, że za kilka lat podstawą decyzji, od kogo kupuję prąd, będzie to, czy jest to energia zielona. Słuchamy zarówno akcjonariuszy, jak i klientów.
Staliśmy się jednym z liderów emisji zielonych obligacji. Podam kilka przykładów – wart ponad 450 mln zł projekt niskoemisyjnej komunikacji miejskiej we Wrocławiu, zielone obligacje dla Łodzi. Byliśmy jednym z głównych koordynatorów i współprowadzących księgę popytu emisji zielonych obligacji PKN Orlen o wartości 500 mln euro i koordynatorem oraz dilerem emisji 10-letnich obligacji na kwotę 1 mld zł.
To dopiero początek drogi. Przed nami ogromne inwestycje w morskie farmy wiatrowe, realizowane w początkowej fazie przez PKN Orlen, Polską Grupę Energetyczną i Polenergię. Nie wyobrażam sobie, abyśmy jako wiodący bank nie wzięli udziału w finansowaniu tych inwestycji.
Publikując raport na temat Fit for 55. włączyliście się do debaty.
Banki są instytucjami finansującymi, ale nie mogą nie zabierać głosu w tak ważnej sprawie, jaką jest transformacja energetyczna. Takie przyspieszenie zagrozi konkurencyjności gospodarki, co odbije się również na kondycji naszych klientów. Nie możemy stać z boku, musimy wyraźnie mówić o zagrożeniach. Bank Pekao ma m.in. bardzo dobry zespół energetyczny oraz makroekonomistów. Raport na temat Fit for 55 cytowały wszystkie ważniejsze media, wspierały się nim w swoich wypowiedziach najważniejsze osoby w państwie. Absolutnie zgadzam się ze słowami pana premiera Jacka Sasina, że w ten sposób prowadzona transformacja ma niewielkie szanse powodzenia. Ogromne inwestycje w bardzo krótkim czasie to jest klasyczny przepis na katastrofę. Nie możemy do tego dopuścić. W najczarniejszym scenariuszu może okazać się, że prowadzenie transformacji energetycznej pod dyktando Komisji Europejskiej wpędzi nas w lata stagnacji, wysokiej inflacji, rosnącego bezrobocia.
Mamy już przecież problemy związane z inflacją nazywaną dziś greenflacją, powiązaną z drożejącą energią. Warto podkreślić, że nie dotyczy to tylko Polski. Inflacja występuje w UE i osiąga rekordowe poziomy, w Niemczech powyżej 5 proc., również w Stanach Zjednoczonych przekracza 5 proc., występuje w Kanadzie. Obok drożejącej energii w naszej ocenie przyczynia się do tego odłożony w czasie popyt związany z okresami lockdownu.
Borykamy się z pandemią, choć warto podkreślić również dobre informacje płynące z polskiej gospodarki, np. że produkcja przemysłowa już przewyższyła poziom sprzed pandemii, o ponad 20 proc.
Jesteśmy gospodarką ciągle nastawioną na eksport, to koło zamachowe. Rosnące ceny energii sprawią, że przestaniemy być konkurencyjni.
Jaka jest alternatywa dla Fit for 55?
Pakiet Fit for 55 nie wymaga alternatywy, bo złe rozwiązania jej nie potrzebują. Należałoby go po prostu wyrzucić do kosza. Mamy Fit for 40.
Przecież od wielu lat mówi się, że celem zielonej transformacji jest dostęp do taniej, czystej energii. Czyli powinniśmy obserwować ustępowanie ubóstwa energetycznego, a niestety tak nie jest. Jest nim zagrożona coraz większa liczba naszych obywateli.
Polska wymaga specjalnego, osobnego traktowania i na tym powinna się skupić Komisja Europejska. Zamiast rzucać kłody pod nogi – pomagać w realizacji na pewno słusznej strategii, jaką jest ochrona klimatu, ale w tempie dostosowanym do naszych możliwości, ekonomicznych, finansowych, logistycznych, a także biorąc pod uwagę aspekt bezpieczeństwa energetycznego. Obecnie nie mamy skąd wziąć energii, jeśli wyłączymy nasze bloki węglowe.
Dzisiaj energia jest dobrem absolutnie podstawowym, jak powietrze, woda i żywność. To jest dzisiaj dobro fundamentalne. Pozbawianie kogokolwiek dostępu do energii jest po prostu zbrodnią.