Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Azja zdecydowanie przykręca kurek dla węgla

Marceli Sommer
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Liderom G7 obrywa się też za brak wiarygodności, czyli wskazania kalendarza wygaszania ich własnych sektorów węglowych.
ShutterStock

Finansowane przez Chiny plany rozbudowy brudnej energetyki napotykają coraz większe bariery.

Jedno z najważniejszych postanowień niedawnego szczytu G7 dotyczące wygaszenia z końcem roku finansowania zagranicznych inwestycji węglowych postrzegane jest jako element ofensywy przeciwko Chinom. Kraj ten stanowi bowiem największe zaplecze finansowe dla tego typu przedsięwzięć. Tylko w ostatnich dwóch latach z Państwa Środka popłynęło do sektora węglowego prawie pół biliona dolarów, stamtąd pochodzi też 10 czołowych banków udzielających gwarancji na inwestycje związane z tym paliwem. Na różnym etapie planowania lub budowy jest aż 80 gigawatów mocy węglowych finansowanych z Chin.

Według niektórych ekspertów deklaracja najbogatszych demokracji i związana z nią presja mogą przyczynić się do zmiany koniunktury w rejonie Azji i Pacyfiku, gdzie węgiel pozostaje podstawą energetyki. Region odpowiada dziś za ponad trzy czwarte światowego zużycia tego surowca. Część analityków powątpiewa z kolei w skuteczność deklaracji G7, uważając, że efekt zakręcenia kurka z pieniędzmi dla węgla może być odwrotny od zamierzonego i przyczynić się do wzrostu wpływów Chin w regionie, bo to ku Pekinowi zwrócą się wszystkie kraje, które nie chcą rezygnować z brudnych inwestycji.

Liderom G7 obrywa się też za brak wiarygodności, czyli wskazania kalendarza wygaszania ich własnych sektorów węglowych. Dorobek siódemki nie jest budujący: mimo deklaracji zielonego zwrotu w ciągu ostatniego roku kraje te przeznaczyły więcej na inwestycje związane z paliwami kopalnymi niż na czystą energetykę. Czarnym charakterem jest zwłaszcza Japonia, która odpowiadała za ponad połowę finansowania węgla z całego G7.

Za niewystarczające uznawane są też zobowiązania siódemki dotyczące pieniędzy na OZE – 2 mld dol. w formie tanich pożyczek to zdecydowanie za mało, by zapewnić niezbędne przyspieszenie transformacji. Według Międzynarodowej Agencji Energii wprowadzenie świata na ścieżkę do neutralności klimatycznej wymaga inwestycji w czystą energię w krajach rozwijających się na poziomie biliona dolarów do 2030 r. W 2020 r. szacowano je tymczasem na 150 mld dol.

Odwrót od węgla jest jednak widoczny niezależnie od najnowszych politycznych deklaracji i to również w Azji. W kwietniu decyzję o wycofaniu się z finansowania opartych na nim inwestycji podjęła Korea Płd. W październiku spodziewane jest przyjęcie przez Azjatycki Bank Rozwoju nowej polityki, która ma odciąć od pieniędzy zarówno inwestycje węglowe, jak i naftowe. Swoje cele w zakresie wygaszania finansowania węgla ogłosiły już największy w Azji Południowo-Wschodniej bank DBS z Singapuru oraz banki japońskie Mizuho, Mitsubishi UFJ i SMBC.

Zmiana trendu jest też widoczna w przypadku projektów chińskich. Według Ośrodka Badań nad Energią i Czystym Powietrzem o ile w samym Państwie Środka rozbudowa mocy węglowych jeszcze trwa, inwestycje zagraniczne są w kryzysie wskutek spadku rentowności takich instalacji. W ostatnich czterech latach prawie pięć razy więcej finansowanych z Chin projektów węglowych zostało zawieszonych lub anulowanych, niż weszło w fazę realizacji. Podobne wnioski wynikają z badania pekińskiego Instytutu Zielonych Finansów. Spośród 52 ogłoszonych w latach 2014–2020 inwestycji węglowych z chińskim finansowaniem tylko jedna została oddana do eksploatacji. Wartość zatrzymanych w ostatnich sześciu latach inwestycji sięga 65 mld dol. Instytut zauważa, że w 2020 r. nie ogłoszono ani jednego nowego projektu węglowego.

Pod koniec maja duży inwestor, Chiński Bank Przemysłowo-Handlowy, ogłosił, że pracuje nad mapą drogową wygaszenia brudnych projektów. Chce w dekadę podwoić inwestycje w OZE.

Proces klimatyczny może rozbić się o skąpstwo

Jeśli kraje rozwinięte nie pokażą, jak spełnią złożoną przed laty obietnicę przeznaczania co najmniej 100 mld dol. rocznie na walkę ze zmianą klimatu w biedniejszej części świata, to kraje rozwijające się powinny zbojkotować listopadową konferencję COP26 w Glasgow – uważa Salimul Hak, szef bangladeskiego Międzynarodowego Centrum ds. Zmiany Klimatu i Rozwoju. Ten poziom finansowania miał być osiągnięty w zeszłym roku. Tymczasem termin wydłużono do 2025 r. Podczas szczytu G7 nie pojawiły się żadne konkrety. Szefowa agendy klimatycznej ONZ Patricia Espinosa również wskazuje, że kluczem do sukcesu COP26 jest kwestia pomocy finansowej dla biedniejszych krajów. Przed COP26 najbogatsi będą mieli jeszcze jedną szansę, by doprecyzować swoje zamiary na wrześniowym szczycie G20. Według wyliczeń OECD w 2018 r. łączna pomoc klimatyczna dla krajów rozwijających się wyniosła 80 mld dol. Organizacje pozarządowe oceniają, że w rzeczywistości może ona być nawet czterokrotnie niższa. Frustracja w krajach rozwijających się narasta. 

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/